Uratowany przed zamarznięciem
Skrupulatność zgierskich dyżurnych doprowadziła do odnalezienia mężczyzny, który w środku nocy chodził po ulicy w klapkach i krótkich spodenkach. Był tak pijany, że nie wiedział jak się nazywa, ani gdzie jest. Policjanci apelują: Zima trwa, więc bądźmy wyczuleni na osoby, które mogą potrzebować pomocy.
8 lutego 2017r. około godz. 23.00 dyżurny zgierskiej komendy odebrał dwa głuche telefony pod rząd z tego samego numeru. Sądził, że to jakiś dowcipniś, ale przy trzecim telefonie z tego samego numeru usłyszał w słuchawce męski głos. Mężczyzna po drugiej stronie wybełkotał tylko, że jest zimno. Później mężczyzna nie był w stanie nic powiedzieć, milczał przez długi czas. Dyżurny przez godzinę w rozmowie telefonicznej dopytywał jak się nazywa rozmówca i gdzie jest. Mężczyzna nie był w stanie powiedzieć jak się nazywa, ani gdzie się znajduje, powtarzał jedynie, że jest zimno i że się kładzie. Policjanci instruowali go, że ma być w ruchu, dopytywali o to, co widzi. Najpierw rozmówca mówił, że widzi baner reklamowy, później skrzyżowanie ze światłami i nazwę ulicy – Mikołaja. Dyżurni połączyli w całość te szczątkowe informacje i wytypowali jedno ze skrzyżowań w Głownie. Natychmiast wysłali tam policjantów i to był strzał w dziesiątkę. Mundurowi na środku ulicy znaleźli 44-latka z klapkach, krótkich spodenkach i koszulce. Był zmarznięty i zdezorientowany. Jak ustalili policjanci problem w rozmowie wynikał z upojenia alkoholowego mężczyzny. Mieszkaniec powiatu radomszczańskiego został bezpiecznie dowieziony do zgierskiego aresztu.